piątek, 8 listopada 2013

Haul - Balea


Witam,

Jakiś czas temu wraz z moim mężem postanowiliśmy zrobić sobie szybki wypad w góry. Nocleg mieliśmy nie daleko granicy, a że żadne z nas nigdy nie było za granicą już pierwszego dnia byliśmy na Słowacji. Po zwiedzeniu cudownego miejsca jakim była mała Fatra, nadszedł i czas na małe przyjemności. W drodze powrotnej po małych zakupach zauważyłam drogerię DM a że nigdy nie miałam okazji przetestować żadnych kosmetyków z tej drogerii z wielką przyjemnością wydałam wszystkie swoje ostatnie pieniędze :)

Wiele z Was polecało kosmetyki firmy balea, których sama byłam ciekawa od dłuższego czasu, dlatego większość zakupionych rzeczy jest właśnie z tej firmy.

Pierwszym produktem który zakupiłam był żel pod prysznic,  który obecnie może trafić tylko do projektu denko. Żel ten przy każdej kąpieli zachwycał mnie swoim intensywnym zapachem pomarańczy. Dobrze się pienił i kosztował bardzo nie wiele.
 Za 300 ml zapłaciłam jedyne 0,99 euro.


Kolejny pięknie pachnący grejpfrutem krem pod prysznic, który czeka na swoją kolej. 
Cena również 0,99 euro za 300 ml.


 Ostatnia rzecz która trafi do łazienki to szampon do włosów za jedyne 1,19 euro, także 300ml.


Następnie dwa balsamy do ciała pierwszy 1,89 euro za 400ml oraz drugi kokosowy 3,19 euro za 500ml.


 


 Za duży krem do rąk z pompką z edycji limitowanej zapłaciłam 1,89 euro (300 ml).


Ostatni zakup z firmy balea to pomarańczowy balsam do ust. Jego cena to 1,49 euro za 10 ml. Odkąd zrobiło się chłodniej za oknem wraz z moim mężem przez cały czas używamy tego balsamu i jesteśmy nim zachwyceni. Jest wydajny, ładnie nawilża usta lecz nie na długi czas jednak za jego zapach można mu to wybaczyć. Ma intensywny, pomarańczowy zapach, który stosunkowo długo utrzymuje się na naszych ustach a co najważniejsze nie jest on chemiczny.


Gdy już zmierzałam do kasy, pomyślałam że nie mogę przecież wyjść z takiego sklepu bez żadnej kolorówki. Długo przyglądałam się tuszą, szminką, błyszczyką oraz cienią jednak nic nie podbijało mojego serca. Dopiero w kąciku z ostatnimi sztukami i wyprzedażami wybrałam dwie rzeczy. Każda z nich kosztowała po 1,99 euro.

Highliter firmy alverde o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Posiada perłowy cień w kremie który jest twardy i sama nie wiem jak go wykorzystać oraz sypki brokatowy który często używam do rozświetlenia oka nakładając go pod brew oraz w wewnętrzny kącik oka. Jednak jeszcze nie przekonałam się do tego produktu.


 Ostatnią rzeczą jest mała paletka zawierająca cztery cudowne, brokatowe cienie z których można stworzyć niebieskie smoky eyes. Z firmą she również spotkałam się po raz pierwszy. Cienią tym dawałam już kilka szans, dobrze sie nakładają, rewelacyjnie się łączą i rozcierają ze sobą jednak ich największą wadą jest to że w bardzo szybkim tempie znikają z oka nawet przy użyciu bazy pod cienie która nie jednokrotnie poradziła sobie z utrzymaniem na oku nawet najgorszych cieni.


 Pomimo nie udanych cieni, jestem bardzo zadowolona z zakupów i ciekawa jak sprawdzą się pozostałe kosmetyki. A co najważniejsze za 9 kosmetyków zapłaciłam jedyne 15,61 euro.

Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

4 komentarze:

  1. Produkty Balea zawsze jest miło nabyć bo wiadomo u nas w Polsce są słabo dostępne:)

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszcze zakupow! U nas w UK nie ma ich :( dodaje do obserwowanych i zapraszam do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też kupiłam ten grapefruitowy żel!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. mam chrapkę na kosmetyki tej marki ;)

    OdpowiedzUsuń